Poprzednia nasza rozmowa z naszym psychologiem – dr Anną Czyżkowską dotyczyła rzeczy trudnych i smutnych w niepłodności – poronienia, straty (cały wywiad tutaj). Dzisiaj, z okazji zbliżających się Walentynek porozmawiamy o czymś optymistycznym – po prostu o miłości, również w kontekście związków borykających się z niepłodnością. A na końcu wywiadu znajdzie mały prezent walentynkowy😊
OVIklinika: Porozmawiajmy o miłości.
dr Anna Czyżkowska: Chętnie. To mój ulubiony temat:)
OVI: Zajmuje się Pani zawodowo terapią małżeństw. Czy jest Pani zatem „specjalistką od miłości”?
A.C.: Staram się być. Postanowiłam wiele lat temu zająć się jak najlepszym rozumieniem miłości i problemów małżeńskich, także naukowym, tak, żeby lepiej pomagać małżeństwom. Żeby ratować miłość.
OVI: I udaje się?
A.C.: Odpowiem jak typowy psycholog – to zależy. Czasem się udaje, nie zawsze. Kto chce zostać razem pomimo przeciwności, szuka sposobu, kto nie chce, szuka powodu. Motywacja to bardzo ważna zmienna. Ja jestem taką latarką, pokazuję i naświetlam różne sprawy, a jaki para z tego zrobi użytek, jak wykorzysta to, czego się dowiedziała i doświadczyła na sesji, to już zależy od nich.
OVI: Zacznijmy zatem bardziej ogólnie. Czy małżeństwa współcześnie przechodzą kryzys?
A.C.: Moim i nie tylko moim zdaniem – tak. W ciągu dwóch ostatnich lat, spośród niecałych 200 tys. małżeństw zawartych w Polsce, prawie 65 tys. zakończyło się rozwodem. Można ten kryzys rozpatrywać z bardzo wielu perspektyw. Więcej pracujemy, jesteśmy bardziej oddani pracy, bo takie są wymogi współczesnego świata, ale to „kradnie” nam czas dla bycia razem, we dwoje. Dodatkowo kradną go też łatwo dostępne rzeczy potencjalnie rozrywkowe jak telewizja, komputer, smartfon, gry komputerowe. Zmieniają się też społeczne role męża i żony, zmieniły się nasze oczekiwania co do partnera i związku. W dużej części przypadków problemem jest zdrada. Ale jednak każda para to też inna historia. To jest właśnie w tej pracy najciekawsze.
OVI: Co zatem z parami, które borykają się z niepłodnością? Jakie one mają problemy?
A.C.: Nie powiem niczego odkrywczego – oczywiście cierpią z powodu niemożności poczęcia dziecka, niezrealizowanego pragnienia bycia rodzicami, przedłużenia związku i wejścia w kolejny etap życia rodzinnego. To łączy wszystkie te przypadki, ale każda para jest unikalna, ma swój specyficzny świat i swoje problemy. Ale muszę powiedzieć, że praca z parami borykającymi się z niepłodnością właśnie odbudowuje we mnie wiarę w siłę miłości.
OVI: Jak to?
A.C.: To są naprawdę niezwykłe pary, małżeństwa. Ogromnie się kochające. Będące dla siebie wielkim wsparciem. Idą razem przez niezwykle trudny proces walki o dziecko, która bardzo często od lat usiana jest niepowodzeniami. Nie dość, że się nie poddają, to jeszcze jedno drugie podnosi na duchu w tej walce.
OVI: A co z tymi, którzy jednak się poddają?
A.C.: To wbrew pozorom też są piękne i poruszające historie. Niedawno miałam rozmowę z pacjentką, która walczyła o dziecko 12 lat i postanowili z mężem się już poddać, też ze względu na swój wiek. Płakała oczywiście, gdy rozmawiałyśmy o tym, że pora się rozstać z planami bycia rodzicami. Jednak bardzo pięknie mówiła o tym, że choć traci coś bardzo ważnego, to zostaje z czymś jeszcze ważniejszym, to znaczy z bardzo dobrym małżeństwem. I że wyobraża sobie piękne dalsze życie ze swoim mężem, mimo braku dziecka.
OVI: Czy można cenić małżeństwo wyżej niż dzieci?
A.C.: Nawet powinno się. W rodzinie mąż czy żona powinien być zawsze ciut wyżej w hierarchii ważności niż dzieci.
OVI: Naprawdę?
A.C.: Tak. To na małżeństwie i tylko na nim opiera się cała dalsza układanka. Musi być mocne, by się wszystko inne nie posypało.
OVI: A co, kiedy kończy się miłość?
A.C.: Miłość sama się nie kończy. Związek jest jak delikatna roślina – wymaga pracy, dbania, rozumienia specyficznych potrzeb, dostosowania warunków do zmian, które niesie życie. Miłość zabijają nasze różne grzechy przeciwko niej. Jak się ich uzbiera wyjątkowo dużo albo są wyjątkowo bolesne, to miłość usycha. Nasze pary w OVIklinice są na zakręcie, bardzo ważnym życiowym zakręcie. Ale nie musi on oznaczać końca miłości. On może być początkiem ich wspólnej, dalszej drogi. Innej niż planowali. Takiej, które może nawet nie ma na mapie i będą musieli sami sobie ją wytyczyć.
OVI: Czy to oznacza, że zakłada Pani taki scenariusz, że nie zostaną jednak rodzicami?
A.C.: Ja wierzę w miłość i w małżeństwo. Nie mi oceniać, jaki scenariusz będzie im dany. Chcę, by przetrwali każdy. Będę przy nich i przy dobrej i przy złej nowinie. Stoję z nimi na tym zakręcie i omawiam różne drogi. Czasem te rozmowy są bardzo poruszające, także dla mnie.
OVI: W jakim sensie?
A.C.: Dziś przykładowo miałam taką rozmowę z pewnym małżeństwem – po co być małżeństwem, jeśli nie po to, aby mieć dzieci? Czy w ogóle warto? Czy to małżeństwo wtedy jest tylko jednym wielkim rozczarowaniem? I pacjent, mąż, który wcześniej przez dwa spotkania opowiadał, że jest rozczarowany wszystkim – brakiem dziecka, sobą, życiem i nie widzi żadnego sensu życia na ten moment – zamilkł. Przyznam, że chyba obie z jego żoną spodziewałyśmy się jakiejś ponurej odpowiedzi z jego ust, bo do tej pory o wszystkim tak opowiadał. A on powiedział, że spotkanie jego żony i to małżeństwo to jedyna rzecz, której w życiu nie żałuje. Przyznam, że to było w tamtej sytuacji tak wzruszające, że pierwszy raz od dawna napłynęły mi w trakcie sesji łzy do oczu. Ta miłość naszych par borykających się z tak wielkim ciężarem świeci jak gwiazda w całkowitych ciemnościach. I jak gwiazda wskazuje dalszą drogę w życiu, drogę wyjścia z tych ciemności. Koleżanka spytała mnie ostatnio, czy nie wolałabym pracować jako mediator przy rozwodach, więcej bym zarabiała. Ale choć mediatorów bardzo podziwiam, to jest to praca ze śmiercią miłości, urządzanie jej przyzwoitego pogrzebu. Ja bardzo sobie cenię pracę z naszymi parami w klinice. To praca pełna nadziei na to, że miłość przetrwa rzeczy niewyobrażalnie trudne i nawet w ich wyniku rozkwitnie. Ten gabinet słyszał najpiękniejsze historie o miłości – nie w zdrowiu, a w chorobie, nie w dobrej, a w złej doli.
Zaczynam w nim pracę z parą od smutnego: „mamy tylko siebie” – w sensie: nie mamy niestety dziecka. A kończymy na bardzo mocnym: „mamy tylko siebie” – na świecie, na życie. Aż siebie. To bardzo dużo.
OVI: Dziękujemy za rozmowę.
Z okazji Walentynek mamy dla naszych par prezent – książkę dr Anny Czyżkowskiej pt. „Krótka książka o miłości” do pobrania za darmo tutaj.
Dobrych Walentynek i miłości każdego dnia i w każdej sytuacji:)